4.6.11

#39





Zaczęło się od przypadkowych portretów. Po prostu miałam przy sobie aparat i zrobiłam kilka zdjęć znad stołu. Po kilku miesiącach znowu przyszłam uzbrojona w sprzęt, tym razem nastawiając się na pełną dokumentację życia babci. Jak to bywa z nastawieniami i wielkimi oczekiwaniami, nic z tego nie wyszło. Tak bardzo zaangażowałam się w pokazanie otoczenia, mieszkania, kamienicy, mebli i różnych bibelotów, że "uśmierciłam" własną babcię! Puste przestrzenie, odczuwalny brak w kadrze, czarne ramki... Zrozumiałam, że nie zrobię tego w jeden dzień, tydzień, miesiąc... 

Teraz oswajam babcię z obiektywem i sama przyzwyczajam się do Niej jako modelki. Czeka nas jeszcze bardzo dużo spotkań i rozmów przez obiektyw, żeby ten dokument zaczął nabierać jakiś kształtów. Na razie robię zdjęcia "szkicowe". Brzydsze i ładniejsze kadry. Ciekawsze i nudniejsze. Zauważam błędy... Na ostatniej sesji babcia jest prawie zawsze odwrócona do mnie tyłem! To ja się na razie boję.

Babcia chce pozować. Zgadza się na wszystko. Fajnie, że mam babcię.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz